STRONA ARCHIWALNA 

Facebook E-mail
Facebook E-mail
Home Wydarzenia Wydarzenia Aktualne Iść ciągle iść… czyli Rajd „Jurajska Jesień”
formats

Iść ciągle iść… czyli Rajd „Jurajska Jesień”

Wakacje i beztroska, choć cudowne, nieubłaganie ustąpiły miejsca szkole i pierwszym uczniowskim obowiązkom. Tak jak sierpień zastępuje lipiec, a październik wrzesień, tak jesień musi przyjść po lecie. I chociaż zazwyczaj oznacza to pluchę i słotę, w tym roku jesień nie przestaje nas rozpieszczać. Drzewa mienią się odcieniami żółci i czerwieni, rześkie poranki wprowadzają nas w pogodny nastrój na resztę dnia.

Nie inaczej było wtedy, gdy w sobotę, czwartego października, zebraliśmy się pod szkołą mimo morderczej ósmej rano. Zaparkowany autobus juz czekał na ostatnich zaspanych spóźnialskich, a gdy wszyscy wygodnie się już rozsiedli, zawiózł nas do Zawiercia. Tam czekał przewodnik, z którym rozpoczęliśmy kolejną odsłonę rajdu „Jurajska Jesień”.

Podążaliśmy śladami mogił żołnierzy z I Wojny Światowej, więc pierwszym naszym przystankiem był cmentarz z zabytkowymi pomnikami z początku minionego wieku. Nieoceniona wartość historyczna nie dodała im dodatkowych walorów, więc nie spędziliśmy tam za dużo czasu i poszliśmy dalej. Robiło się coraz cieplej, liście uroczo szeleściły pod nogami, a my wychodziliśmy z miasta na łono natury. Od wieków nie padało, więc żadne wstrętne błoto nie utrudniało nam wędrówki. Szliśmy przez łąki i lasy,napawając się ujmującym widokiem. Poranna rosa wciąż siedziała na źdźbłach trawy i cudownie mieniła się w promieniach słońca. Widok jak z kalendarza (zwłaszcza tego pt. „Gra światła w naturze” znajdującego się w szkolnej bibliotece). Cisza, spokój, dużo ruchu i kanapka z szynką w ręku – idealny początek dnia.

W końcu wyszliśmy w Kromołowie. Poznaliśmy tam ciekawą historię o genezie rzeki Warty. Zgodnie z nią, żołnierz czuwający na warcie dostrzegł bijące z ziemi źródło. Stąd wzięła się jej nazwa. (Mam nadzieję, że wysiłek nie osłabił mi uszu i, choć bardzo pokrótce, dobrze przedstawiłem tę legendę). Kilkadziesiąt metrów dalej stawiliśmy się na mecie, gdzie nagrodzono nas pysznym soczkiem i batonikiem. Uzupełniliśmy zgubione kalorie i wróciliśmy do Siewierza. Po czterogodzinnym dotlenianiu szarych komórek zasłużyliśmy na porządny obiad i chwilę odpoczynku.

Marcel Pyrzyk

DSC_1823 DSC_1839 DSC_1842 DSC_1848 DSC_1853 DSC_1856